Rozdział 8 ,,Damy również potrafią zabijać''

8 0 2
                                    

Celia i Charles schodząc po schodach, szybko zagrali w marynarzyka o to, kto zacznie mówić. Chłopak z ulgą westchnął gdy okazało się, że wygrał. Niestety, siostra prędko go rozgryzła.

-To nie fair! Specjalnie dawałeś o sekundę później, żeby w razie co zmienić.- Powiedziała cicho, żeby nikt nie usłyszał, ale na tyle głośno, żeby Charles zrozumiał, że nie toleruje takiego zachowania.- Zagrajmy jeszcze raz.

-Po prostu boisz się, że nie będziesz wiedziała co powiedzieć.- Wypalił. Ku oburzeniu towarzyszki zignorował to, że chciała jeszcze coś dopowiedzieć.- Chodźmy już bo Claire i Will się zanudzą na śmierć. 

Zeszli po schodach i skierowali się do jadalni gdzie nadal byli rodzice obojga rodzeństwa. Celia szybko podeszła do krzesła rodzicielki.

-Mamo, chciałabym, żeby nikt nie wchodził do naszych pokoi, bo chcemy mieć trochę prywatności, wiesz porozmawiać i tak dalej.

-Jasne, nie będziemy wam przeszkadzać.- Uśmiechnęła się.

Dziewczyna pokazała bratu na migi, że wszystko załatwione i razem pomknęli w kierunku wyjścia.

Wchodząc po schodach dziewczyna przystanęła by poprawić białą wstążkę, gdy melodia nieznanej jej piosenki dotarła do jej zasięgu słuchu.

Obróciła się.

-Charles, stój.

Spojrzał za siebie.

-O co cho-

Przerwał gdy dłoń dziewczyny przykryła jego usta. Popatrzył na nią zbity z tropu.

Ale Celia przelatywała wzrokiem i rozglądała się raz po raz z niepokojem. W końcu jednak melodia ucichła, więc opuściła dłoń i przełknęła ślinę.

-Co się stało?

-Nie, nic. Wydawało mi się, że coś słyszę. Chodźmy już.- I zostawiając brata z milionem pytań zaczęła wspinać się po stopniach nieco zaniepokojona. Już nie raz bywało, że słyszała nienaturalne dźwięki w środku nocy, lub jednorazowe piśnięcia, ale nigdy nie była to melodia.

Trzeba wziąć też pod uwagę to, iż zawsze miała wyczulony słuch, ale nigdy nie  były to dźwięki, których jeszcze nie słyszała. Często był to odgłos świerszczy, cichy, przytłumiony chichot matki, i tak dalej. Zadziwiało ją to, i nieco przerażało.

A Charles rozumiejąc, że i tak nic nie wyciągnie od siostry, postanowił zachować swoje wątpliwości dla siebie i nie zadawał już zbędnych pytań.

-Wróciliśmy!- Oznajmił gdy otworzył drzwi.- Nikt tu na razie nie przyjdzie, więc lepiej ruszajmy.

-Czekaj, ale jak chcecie stąd zejść? W sensie mamy zeskoczyć z balkonu?-Zaczął dopytywać się William.- Nie sądzę, żeby to było bezpieczne.

-Bo to nie jest bezpieczne.- Zapewniła Celia.- Ale innego wyjścia nie mamy.

Podeszła do szafy i otworzyła ją.

-Charles, nie wiem czego potrzebujesz, ale jeśli coś stąd okaże się przydatne to jest do twojej dyspozycji. Tylko ciekawe co takiego znajdziesz w mojej szafie. Nie sądzę, żeby było  tam coś przydatnego.

 Chłopak podszedł do niej i przeleciał wzrokiem wszystkie  ubrania i rzeczy znajdujące się w meblu.

-Oh, no popatrz lina.

-Co?

Rzeczywiście, w szafie na dnie leżała długa lina z włosia konia. 

Chłopak wziął przedmiot do ręki i podszedł do loggii. Otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz, jeden koniec przywiązał do balustrady, a po sprawdzeniu wytrzymałości, drugi koniec cisnął na dół.

Royal Blood ,,Krew, która płynie w żyłach władców'' [WOLNO PISANE]Where stories live. Discover now