Rozdział 7 ,,Szok i niedowierzanie'

11 2 2
                                    

Gdy dotarli do pokoju Celii, dziewczyna otworzyła drzwi.

-Siostra...to wydaje się być niepokojące...-Wydukał Charles.

Przełknęła ślinę i zilustrowała pokój wzrokiem. Wszystkie notatki i dokumenty wypychały się z szuflad,niektóre drogocenne suknie leżały zwinięte w kłębek na łóżku, loggia została otwarta,  ozdobne frędzle połączone z długimi firanami zostały roztrzepane, a kilka z nich nawet zostało urwanych.

-Zabierz Williama i Claire do swojej komnaty, ja posprzątam...

-Mogę zostać?- Odezwała się dziewczyna.- Oczywiście będę pomagać.

Celia uśmiechnęła się.

-Dobrze.- Zwróciła się do brata.- Charles...

-Tak jest, pani kapitan!- Odpowiedział unosząc dłoń i przykładając do czoła w geście solidarności.- Chodźmy, Will.

-Co?

I dziewczyny więcej już nie słyszały bo chłopak zamknął szybko drzwi. Słychać było tylko jakieś dyskusje w oddali.

-Celia...- Odezwała się czując pewny niepokój.- Co się tu stało?

Dziewczyna rozglądnęła się.

-Coś bardzo złego. -Odwróciła się do dziewczyny.- Umiesz dochować tajemnicy?

-Jasne!

-To lepiej usiądź bo dużo jest do opowiadania.- Westchnęła przykucając przy jednej z szuflad i wsypując wszystkie notatki powrotem. Claire widz .- Okej, może... zacznijmy od dnia, w którym to wszystko się zaczęło. A mianowicie parę dni temu, nasza rodzina się razem zebrała na przyjęciu. Wtedy Charles poszedł szybko do pokoju bo stwierdził, że jest zmęczony. Gdy przestałam rozmawiać z gośćmi postanowiłam pójść do niego. Zauważyłam, że zaczął się dziwnie zachowywać, jakby coś ukrywał. Gdy zapukałam do niego w końcu mi wyjawił pewien sekret... kojarzysz Melody MacLean, prawda?

-A tak, to ta która uciekła, nie?

-No właśnie nie.- Oznajmiła z grobowym wyrazem twarzy.- Mój brat widział jak ona umarła.

-...Co?

-Postrzelono ją. A gdyby nie jakiś człowiek Charles też by zginął, właściwie to mężczyzna, który się dopuścił do jej śmierci prawie by go załatwił. Na szczęście pocisk tylko się o tarł o niego. Stąd teraz ma bliznę na szyi. Właściwie to po tym zdarzeniu zemdlał, do zamku przyniósł go niejaki Casmir Dubois inaczej zwany jako...

-...Człowiek w czarnym kapeluszu.- Dokończyła dziewczyna.- Tak, słyszałam o nim. Co stało się dalej?

-Cóż... zostawił mu list gdzie się podpisał i powiedział, że to on go odstawił do domu. Okazało się, że mi zostawił podobny list, tylko się nie podpisał. W pierwszej chwili pomyślałam, że to żart. W końcu myślałam, że mój brat jest cały czas bezpiecznie w swoim pokoju. Chwilę jeszcze o tym rozmawialiśmy, aż w końcu wspólnie zdecydowaliśmy, że musimy odkryć kto tak naprawdę jest Casmirem i kto zabił Melody MacLean. Później gdy szperałam w bibliotece znalazłam książki na jego temat. Nie wiadomo kto je napisał, ani skąd się wzięły w naszej rodzinnej biblioteczce. Po prostu się tam pojawiły. A rano...

-Co się wtedy stało?

-Możesz mi nie wierzyć ale Casmir Dubois osobiście do mnie przyszedł.

-Jak?!

-Przez balkon.

Dźwięk, jaki wydała z siebie Claire był czymś pomiędzy śmiechem a duszeniem się. Celia patrzyła na nią chwilę w delikatnym osłupieniu po czym parsknęła.

Royal Blood ,,Krew, która płynie w żyłach władców'' [WOLNO PISANE]Where stories live. Discover now